Couchsurfing
Londyn jest idealnym miejscem do couchsurfingu. Ludzie najczęściej mieszkają tam w domach, co oznacza, że ma się szansę poznać nie tylko swojego hosta, ale też jego współlokatorów. Oczywiście, wszystko zależy od atmosfery w domu i mieszkających tam ludzi. Ja najlepiej czułam się w tych miejscach, gdzie prawie wszyscy mieszkańcy byli otwartymi osobami. Super też było, kiedy jednocześnie razem ze mną byli goszczeni inni couchsurfurzy.
Raz udało mi się znaleźć w domu, gdzie dla couchsurfurów przeznaczony był osobny pokój. Mieszkała tam Australijka oraz ośmiu mężczyzn różnej narodowości (Portugalczyk, dwóch Anglików, dwóch Rumunów – jeden akurat był nieobecny, trzech Czechów). Gościem byłam tam ja, trzy osoby z Czech oraz jeden Tajwańczyk. W sumie w jednym czasie było nas tam 13 osób :) Dodam, że jedna łazienka z ubikacją na nas wszystkich ;) Dawaliśmy radę. Po około dwóch czy trzech dniach, już nie pamiętam, zostałam jedynym gościem tam. Większość czasu jednak, trochę paradoksalnie, spędzałam nie z hostem, ale z jego współlokatorami, dwoma Czechami. Moi gospodarze pokazali mi raczej nieznane turystom miejsce, czyli Epping Forest – ogromna przestrzeńzieleni na północy. Idealna na wycieczkę rowerową, można stamtąd dojechać na wzgórze, z którego roztacza się widok na cały Londyn. Niestety akurat nie miałam ze sobą aparatu, jak zresztą przy większości okazji, przez co moje zdjęcia są raczej ubogie, no ale trudno. Wspomnienia zostały.
No więc najlepsze do surfowania – domy. Bo jak się nie uda zgrać z hostem, to zawsze są inni lokatorzy :)
Ale jeśli chodzi o sam wybór miejsca – zawsze patrzymy na referencje i czy w ogóle ktoś je ma! Ja popełniłam błąd, że w desperacji poprosiłam o nocleg Brazylijczyka, który miał dość ubogi profil i tylko dwie referencje, i mieszkał sam w kawalerce (studio flat). Przyjechałam do niego późnym wieczorem. Na miejscu okazało się, że nie był wcale rozmowny. Po krótkiej wstępnej rozmowie, zasiadł do Facebooka i czatował na nim do 3 czy 4 rano. Ja w tym czasie bezskutecznie próbowałam zasnąć w moim śpiworze – z nim w pokoju, przy zapalonym świetle, klikaniu w klawiaturę, głośnym wiatraku. Miałam zostać na dwie noce. Zebrałam się stamtąd zaraz z rana.
To nie była przyjemna sytuacja, ale zawsze mogło być gorzej. O czym świadczy przypadek z Leeds sprzed 6 lat - artykuł (Evening Post) .
Ważne, żeby pamiętać o swoim bezpieczeństwie, a do tego służą referencje.
Polecam bardzo korzystanie z noclegów, kiedy jednocześnie są goszczeni inni couchsurferzy. Wtedy jest naprawdę ciekawie. Warunki do spania może są trochę gorsze (np. 5 osób w małym pokoju ;) ), ale warto.
Też trzeba pamiętać, że w Londynie hości dostają po 12 próśb o nocleg dziennie. Jeśli nam zależy, musimy się wyróżnić w naszej pierwszej wiadomości.
I okazujmy wdzięczność. Kupmy wino. Ugotujmy jakieś polskie danie.
Radzę też uważnie dobierać hosta, pod kątem tego, czy są szanse na złapanie wspólnego języka. Tego w sumie nigdy się nie wie, i często jest to kwestia szczęścia, ale wybór odpowiednich osób wiadomo zwiększa szanse. Korzystanie z couchsurfingu jako darmowej noclegowni chyba nie jest przyjemne dla żadnej ze stron.
Cały urok couchsurfingu polega według mnie na poznawaniu ludzi i rozmawianiu. Bardziej liczą się momenty spędzone przy stole, winie, ognisku, wspólnym przygotowywaniu posiłków, kolacji, nawet niż te na wspólnym zwiedzaniu. Jeżeli kontakt przy stole jest świetny, to już ma się to najlepsze, co oferuje couchsurfing. Jeżeli trafia się do ludzi z klimatem, z innego świata, i łapie się z nimi wspólny język, wspaniałe jest to, jak pokazują nam ten kawałek swojego świata. I wtedy widzimy, że poza strefą naszego komfortu, są sposoby życia, o których nawet byśmy nie pomyśleli, że tak można :)
Dlatego odradzam korzystanie z couchsurfingu, jeżeli głównym motywem jest oszczędność. Jeżeli nie czujemy potrzeby poznawania nowych ludzi i spojrzeń na życie, lepiej sobie odpuścić.